W wieku
dojrzewania więcej się rozumie niż, gdy było się dzieckiem. Nie sądziłam
kiedykolwiek, że wszystkie słowa, które kiedyś padły z ust najbliższych w
jednej chwili ożywią się w mojej głowie. Wszystkie nawet najmniejsze problemy
odnawiają się i niszczą sens życia. Każdy dzień powoli zaczyna dołować jeszcze
bardziej, niż poprzedni, a każdy kolejny rok jest wirem wspomnień, nad którymi nie potrafię
zapanować. To tak jakby spadało się na samo dno myśląc tylko o jak najszybszym
zniknięciu w mgle ciemnej nocy.
Jako
małe dziecko kochałeś śpiewać i rodzice byli z ciebie dumni. Wszyscy Cię
wspieraliśmy jak tylko mogliśmy. Cieszyliśmy się wszystkimi twoimi sukcesami. Z
czasem wszystko nabrało dużego rozpędu i to nie było to samo. Grałeś w przedstawieniach,
byłeś najlepszy w szkole, miałeś dobre oceny, wygrywałeś różne konkursy.
Rodzice byli z ciebie dumni i za każdym razem jak zrobiłam jakikolwiek problem, czy nawet wyzwałam koleżankę w szkole porównywali mnie do ciebie. Chcieli abym
brała z ciebie przykład. Za każdym razem miałam ciebie coraz bardziej dość, a
moja pewność siebie spadała z każdym słowem, które było skierowane w moim
kierunku.
Pamiętasz gimnazjum? Ty byłeś na ostatnim
roku, a ja dopiero zaczynałam. Szkoła była wielka, więc rzadko kiedy się
widzieliśmy. Z jednej strony cieszyło mnie to, a z drugiej czułam cholerną
pustkę. Nowi znajomi, klasa, szkoła. Potrzebowałam kogoś kogo znam, a nie
miałam takiej osoby. Za każdym razem gdy przechodziłeś obok mnie wyglądało to
tak jakbyś specjalnie mnie ignorował, a mi łamało się serce. Czułam, że cię
straciłam, że straciłam brata. Przez rok prawie w ogóle nie rozmawialiśmy tylko
wymienialiśmy się zwykłym ‘’cześć’’ przy śniadaniu czy obiedzie. Za każdym
razem rodzice rozmawiali o tobie. Tak jakbym w ogóle nie istniała.
Przynajmniej dla nich. Byłeś tylko ty i nikt więcej. Nie pytali się mnie jak
poszło mi w szkole czy na jakimś ważnym teście. Zawszę gdy dostałam jedynkę
zaczęli na mnie krzyczeć, a gdy dostałam piątkę nawet nie pogratulowali. Gdy ty
dostałeś coś negatywnego kazali ci obiecać, że to się nie powtórzy, a jak
dostałeś coś pozytywnego zostałeś nagradzany. Czułam się wyobcowana w tym domu.
Miałam wrażenie, że to już nie jest mój dom tylko miejsce gdzie tylko nocuje.
Straciłam brata i rodziców.
W drugim semestrze
pierwszej klasy znajomi z twojej klasy i innych klas twojego rocznika zaczęli
mi dokuczać dlatego, że byłam odludkiem.
Zaczęli od zwykłych szarpanin, a później zaczęły się przezwiska. Nie
obroniłeś mnie, ani razu. Nie istniałam dla ciebie. Pod sam koniec roku
szkolnego gdy pierwszy raz im się postawiłam zaczęli mnie bić. Ani razu nie
zauważyłeś niczego! Ukrywałam wszystkie siniaki, aby rodzice nie pomyśleli, że
jestem nie wiadomo czym. To wszystko mnie
przerastało, a ja nie wiedziałam co mam już robić.
Wtedy po raz
pierwszy wzięłam żyletkę do ręki. Zaczęłam od małych i ledwie widocznych cięć,
a później zaczęło się z górki. Każda kolejna kreska była grubsza i za każdym
razem musiałam ją poszerzać, aby w końcu poczuć ból przeniesiony z psychiki na
ciało. Nie potrafiłam nad tym panować. Zaczęłam robić wszystko, aby tego nie
robić. Zaczęłam palić. Niestety kolejne uzależnienie. Nerwowo próbowałam się
odchudzać kiedy w szkole zaczęli nazywać mnie grubasem. Następne uzależnienie.
Pierwsza połowa
wakacji minęła całkiem spokojnie. Poprosiłam o to, abym mogła zamieszkać na
jakiś czas u babci. Zgodzili się automatycznie. Gdy ja siedziałam płacząc w
moim małym pokoiku u babci ty pojechałeś z całą rodziną do Paryża.
Zostawiliście mnie. Wtedy zrozumiałam, że tylko ułatwiłam im sprawę w tym
wyjeździe. Od samego początku planowali mnie zostawić u babci żebyś ty mógł
zwiedzać miejsce, o którym marzyłam.
Po dwóch
tygodniach postanowiłam wrócić do domu. Nikogo nie było. Nadal tam byliście, a kiedy
zadzwoniłam do rodziców powiedzieli, że nie mają jak na razie zamiaru wracać.
Wtedy już nie wytrzymałam i załamałam się kompletnie. Po raz pierwszy w życiu
czułam… Nicość. To był inny rodzaj pustki jaką do tej pory odczuwałam.
Straciłam wszystko. Wszystko na czym mi cholernie zależało.
Po raz pierwszy
w życiu miałam ochotę zniknąć z tego świata raz na zawszę. Czekałam na was tydzień. Nawet nie
raczyliście zadzwonić do mnie i spytać czy u mnie wszystko ok. Dopiero po całym
długim tygodniu zadzwoniłeś. ‘’Nawet nie wiesz jak tutaj jest super!
Zwiedziliśmy Disneyland i spotkałem Myszkę Mikki! Szkoda, że nie ma cię tutaj! ‘’Wtedy
coś przerwało połączenie. Ja to zrobiłam. Nie potrafiłam nawet wydusić jednego
sensownego słowa! Nie wytrzymałam już kompletnie i po raz pierwszy próbowałam popełnić
samobójstwo.
Niestety Pani
Scott nie pozwoliła mi odejść. Wtedy kiedy ja już czułam ten piękny zapach
zielonych łąk i przestawałam czuć jakikolwiek ból… Ona musiała się zjawić
niszcząc mój piękny początek nowego życia. Zadzwoniła po pogotowie i zabrali
mnie tam. Jedyne o co poprosiłam ją to, to żeby nie wzywała was. Błagałam, aby
to ona powiedziała, że jest moja opiekunką, abyście to wy nie poznali prawdy. Nie poznaliście.
W drugiej
połowie wakacji ciągle gadałeś o tym jak było super. Wtedy zmywałam się z
miejsca gdzie byłeś. Nawet nie zważyłeś tego. Kolejny raz zabolało. Nie wiedziałam co mam robić. Wtedy pierwszy raz w życiu zaczęłam trenować
boks. Rodzice nie uznawali tego i powiedzieli, że mam nie robić jaj i niszczyć
ich reputacji jeszcze bardziej niż dotąd.
Dlatego robiłam to potajemnie i tego też nie zauważyłeś.
Skończyły się
wakacje, a ja musiałam zaczynać kolejny rok nauki w znienawidzonym przeze mnie gimnazjum.
Ty wyjechałeś na rok zagranice. Nie pożegnałeś się ze mną. Pożegnałeś
wszystkich tylko nie mnie. Mimo, że nie chciałam. Codziennie myślałam jak
żyjesz. Czy masz wszystko czego chcesz. Pomimo, że cię cholernie nienawidziłam…
Kochałam cię.
Kolejne przezwiska
i szarpaniny. Wtedy nie wytrzymałam i wdałam się w prawdziwą bójkę. Kiedy
rodzice się dowiedzieli zaczęli się na mnie drzeć. Powiedzieli, że żałują, że w
ogóle istnieje. Że nie powinnam istnieć i najlepiej gdybym się zabiła. Byli
pijani. Kompletnie zachlani. Kłóciłam się z nimi całą noc dopóki ojciec mnie
nie uderzył. Nie był to popularny liść. Dostałam dwa razy w brzuch i pięć razy
w twarz. Nie potrafiłam mu oddać… Za mocno go kochałam. Matka od początku się
temu przyglądała, a nawet nie zareagowała. Wtedy po raz drugi próbowałam
popełnić samobójstwo.
W listopadzie
poznałam Nikole. Zaprzyjaźniliśmy się automatycznie. Jej też dokuczali. Ja jej
pomagałam, a ona mi. W końcu poczułam, że komuś w ogóle na mnie zależy. Spotykaliśmy się codziennie i często u niej nocowałam. Nigdy
nie powiedziałam jej o co chodzi z tobą. Obiecałam, że nikt nigdy się nie
dowie.
W kwietniu już
wróciłeś. Nadal nic się nie zmieniłeś. Gdy dowiedziałam się, że wracasz
ogarnęła mnie złość, a zarazem przerażenie. Nie potrafiłam spojrzeć ci w twarz
i tym razem ja cię omijałam. Bałam się… Bałam się, że kolejny raz mnie zranisz.
Nie chciałam tego. Ale i tak to się stało.
W połowie Kwietnia
był jedyny dzień kiedy chciałam żeby wszystko było idealnie. Żeby wszyscy byli
szczęśliwi. Jednak każdy zapomniał. Tylko Nikola była ze mną w ten dzień. Pamiętała. Jako jedyna osoba nie
zapomniała o moich urodzinach. Nie miałam już siły żyć. Wtedy po raz trzeci i
ostatni próbowałam się zabić. Niestety Nikola mnie uratowała.
Od tamtej pory obiecałam sobie, że już nigdy w życiu nie
spojrzę na ciebie. Chciałam, abyś cierpiał tak jak ja przez ostatnie lata.
Zmieniłam się. Regularnie chodziłam na imprezy i zaczęłam być bezczelna. Zaczęłam
się bić i nie zważałam już na nikogo. Nie obchodziło mnie zdanie innych i
reputacja rodziny. Zaczęłam ci pyskować i dokuczać. Nienawidziłam ciebie z
całego serca i nie miałam nawet odrobiny
wyrzutów sumienia. Chciałam żebyś czuł się jak śmieć tak samo, jak ja
zawszę się czułam.
Pomimo tego ty i tak spełniłeś swoje marzenia o sławie.
Nadal byłeś oczkiem w głowie rodziców. Ja już na to nie zważałam. Zacząłeś wyjeżdżać
na próby i trasy, a oni w końcu zaczęli mnie zauważać. Miałam takie same wyrzuty do
nich, jak i do ciebie. Lecz zmienili się gdy ciebie nie było. Wtedy liczyłam się
tylko ja. Pasowało mi to. Nie chciałam niczego zmieniać. Niestety ponownie wróciłeś do miasta i zaczęli się też tobą
interesować.