Uwaga!

niedziela, 19 kwietnia 2015

Rozdział 8 ''Historia Danielle''

            W wieku dojrzewania więcej się rozumie niż, gdy było się dzieckiem. Nie sądziłam kiedykolwiek, że wszystkie słowa, które kiedyś padły z ust najbliższych w jednej chwili ożywią się w mojej głowie. Wszystkie nawet najmniejsze problemy odnawiają się i niszczą sens życia. Każdy dzień powoli zaczyna dołować jeszcze bardziej, niż poprzedni, a każdy kolejny rok jest  wirem wspomnień, nad którymi nie potrafię zapanować. To tak jakby spadało się na samo dno myśląc tylko o jak najszybszym zniknięciu w mgle ciemnej nocy.

         Jako małe dziecko kochałeś śpiewać i rodzice byli z ciebie dumni. Wszyscy Cię wspieraliśmy jak tylko mogliśmy. Cieszyliśmy się wszystkimi twoimi sukcesami. Z czasem wszystko nabrało dużego rozpędu i  to nie było to samo. Grałeś w przedstawieniach, byłeś najlepszy w szkole, miałeś dobre oceny, wygrywałeś różne konkursy. Rodzice byli z ciebie dumni i za każdym razem jak zrobiłam jakikolwiek problem, czy nawet wyzwałam koleżankę w szkole porównywali mnie do ciebie. Chcieli abym brała z ciebie przykład. Za każdym razem miałam ciebie coraz bardziej dość, a moja pewność siebie spadała z każdym słowem, które było skierowane w moim kierunku.

     Pamiętasz gimnazjum? Ty byłeś na ostatnim roku, a ja dopiero zaczynałam. Szkoła była wielka, więc rzadko kiedy się widzieliśmy. Z jednej strony cieszyło mnie to, a z drugiej czułam cholerną pustkę. Nowi znajomi, klasa, szkoła. Potrzebowałam kogoś kogo znam, a nie miałam takiej osoby. Za każdym razem gdy przechodziłeś obok mnie wyglądało to tak jakbyś specjalnie mnie ignorował, a mi łamało się serce. Czułam, że cię straciłam, że straciłam brata. Przez rok prawie w ogóle nie rozmawialiśmy tylko wymienialiśmy się zwykłym ‘’cześć’’ przy śniadaniu czy obiedzie. Za każdym razem rodzice rozmawiali o tobie. Tak jakbym w ogóle nie istniała. Przynajmniej dla nich. Byłeś tylko ty i nikt więcej. Nie pytali się mnie jak poszło mi w szkole czy na jakimś ważnym teście. Zawszę gdy dostałam jedynkę zaczęli na mnie krzyczeć, a gdy dostałam piątkę nawet nie pogratulowali. Gdy ty dostałeś coś negatywnego kazali ci obiecać, że to się nie powtórzy, a jak dostałeś coś pozytywnego zostałeś nagradzany. Czułam się wyobcowana w tym domu. Miałam wrażenie, że to już nie jest mój dom tylko miejsce gdzie tylko nocuje. Straciłam brata i rodziców.

      W drugim semestrze pierwszej klasy znajomi z twojej klasy i innych klas twojego rocznika zaczęli mi dokuczać dlatego, że byłam odludkiem.  Zaczęli od zwykłych szarpanin, a później zaczęły się przezwiska. Nie obroniłeś mnie, ani razu. Nie istniałam dla ciebie. Pod sam koniec roku szkolnego gdy pierwszy raz im się postawiłam zaczęli mnie bić. Ani razu nie zauważyłeś niczego! Ukrywałam wszystkie siniaki, aby rodzice nie pomyśleli, że jestem nie wiadomo czym.  To wszystko mnie przerastało, a ja nie wiedziałam co mam już robić.

     Wtedy po raz pierwszy wzięłam żyletkę do ręki. Zaczęłam od małych i ledwie widocznych cięć, a później zaczęło się z górki. Każda kolejna kreska była grubsza i za każdym razem musiałam ją poszerzać, aby w końcu poczuć ból przeniesiony z psychiki na ciało. Nie potrafiłam nad tym panować. Zaczęłam robić wszystko, aby tego nie robić. Zaczęłam palić. Niestety kolejne uzależnienie. Nerwowo próbowałam się odchudzać kiedy w szkole zaczęli nazywać mnie grubasem. Następne uzależnienie.

     Pierwsza połowa wakacji minęła całkiem spokojnie. Poprosiłam o to, abym mogła zamieszkać na jakiś czas u babci. Zgodzili się automatycznie. Gdy ja siedziałam płacząc w moim małym pokoiku u babci ty pojechałeś z całą rodziną do Paryża. Zostawiliście mnie. Wtedy zrozumiałam, że tylko ułatwiłam im sprawę w tym wyjeździe. Od samego początku planowali mnie zostawić u babci żebyś ty mógł zwiedzać miejsce, o którym marzyłam.

     Po dwóch tygodniach postanowiłam wrócić do domu. Nikogo nie było. Nadal tam byliście, a kiedy zadzwoniłam do rodziców powiedzieli, że nie mają jak na razie zamiaru wracać. Wtedy już nie wytrzymałam i załamałam się kompletnie. Po raz pierwszy w życiu czułam… Nicość. To był inny rodzaj pustki jaką do tej pory odczuwałam. Straciłam wszystko. Wszystko na czym mi cholernie zależało.

      Po raz pierwszy w życiu miałam ochotę zniknąć z tego świata raz na zawszę.  Czekałam na was tydzień. Nawet nie raczyliście zadzwonić do mnie i spytać czy u mnie wszystko ok. Dopiero po całym długim tygodniu zadzwoniłeś. ‘’Nawet nie wiesz jak tutaj jest super! Zwiedziliśmy Disneyland i spotkałem Myszkę Mikki! Szkoda, że nie ma cię tutaj! ‘’Wtedy coś przerwało połączenie. Ja to zrobiłam. Nie potrafiłam nawet wydusić jednego sensownego słowa! Nie wytrzymałam już kompletnie i po raz pierwszy próbowałam popełnić samobójstwo.

       Niestety Pani Scott nie pozwoliła mi odejść. Wtedy kiedy ja już czułam ten piękny zapach zielonych łąk i przestawałam czuć jakikolwiek ból… Ona musiała się zjawić niszcząc mój piękny początek nowego życia. Zadzwoniła po pogotowie i zabrali mnie tam. Jedyne o co poprosiłam ją to, to żeby nie wzywała was. Błagałam, aby to ona powiedziała, że jest moja opiekunką, abyście to wy nie poznali prawdy. Nie poznaliście.

      W drugiej połowie wakacji ciągle gadałeś o tym jak było super. Wtedy zmywałam się z miejsca gdzie byłeś. Nawet nie zważyłeś tego. Kolejny raz zabolało.  Nie wiedziałam co mam robić.  Wtedy pierwszy raz w życiu zaczęłam trenować boks. Rodzice nie uznawali tego i powiedzieli, że mam nie robić jaj i niszczyć ich reputacji jeszcze bardziej niż dotąd.  Dlatego robiłam to potajemnie i tego też nie zauważyłeś.

     Skończyły się wakacje, a ja musiałam zaczynać kolejny rok nauki w znienawidzonym przeze mnie gimnazjum. Ty wyjechałeś na rok zagranice. Nie pożegnałeś się ze mną. Pożegnałeś wszystkich tylko nie mnie. Mimo, że nie chciałam. Codziennie myślałam jak żyjesz. Czy masz wszystko czego chcesz. Pomimo, że cię cholernie nienawidziłam… Kochałam cię. 

     Kolejne przezwiska i szarpaniny. Wtedy nie wytrzymałam i wdałam się w prawdziwą bójkę. Kiedy rodzice się dowiedzieli zaczęli się na mnie drzeć. Powiedzieli, że żałują, że w ogóle istnieje. Że nie powinnam istnieć i najlepiej gdybym się zabiła. Byli pijani. Kompletnie zachlani. Kłóciłam się z nimi całą noc dopóki ojciec mnie nie uderzył. Nie był to popularny liść. Dostałam dwa razy w brzuch i pięć razy w twarz. Nie potrafiłam mu oddać… Za mocno go kochałam. Matka od początku się temu przyglądała, a nawet nie zareagowała. Wtedy po raz drugi próbowałam popełnić samobójstwo.
   
     W listopadzie poznałam Nikole. Zaprzyjaźniliśmy się automatycznie. Jej też dokuczali. Ja jej pomagałam, a ona mi. W końcu poczułam,  że komuś w ogóle na mnie zależy. Spotykaliśmy się  codziennie i często u niej nocowałam. Nigdy nie powiedziałam jej o co chodzi z tobą. Obiecałam, że nikt nigdy się nie dowie.

    W kwietniu już wróciłeś. Nadal nic się nie zmieniłeś. Gdy dowiedziałam się, że wracasz ogarnęła mnie złość, a zarazem przerażenie. Nie potrafiłam spojrzeć ci w twarz i tym razem ja cię omijałam. Bałam się… Bałam się, że kolejny raz mnie zranisz. Nie chciałam tego. Ale i tak to się stało.

    W połowie Kwietnia był jedyny dzień kiedy chciałam żeby wszystko było idealnie. Żeby wszyscy byli szczęśliwi. Jednak każdy zapomniał. Tylko Nikola była ze mną w ten  dzień. Pamiętała. Jako jedyna osoba nie zapomniała o moich urodzinach. Nie miałam już siły żyć. Wtedy po raz trzeci i ostatni próbowałam się zabić. Niestety Nikola mnie uratowała.

    Od tamtej pory obiecałam sobie, że już nigdy w życiu nie spojrzę na ciebie. Chciałam, abyś cierpiał tak jak ja przez ostatnie lata. Zmieniłam się. Regularnie chodziłam na imprezy i zaczęłam być bezczelna. Zaczęłam się bić i nie zważałam już na nikogo. Nie obchodziło mnie zdanie innych i reputacja rodziny. Zaczęłam ci pyskować i dokuczać. Nienawidziłam ciebie z całego serca i nie miałam nawet odrobiny  wyrzutów sumienia. Chciałam żebyś czuł się jak śmieć tak samo, jak ja zawszę się czułam.


     Pomimo tego ty i tak spełniłeś swoje marzenia o sławie. Nadal byłeś oczkiem w głowie rodziców. Ja już na to nie zważałam. Zacząłeś wyjeżdżać na próby i trasy, a oni w końcu zaczęli mnie zauważać. Miałam takie same wyrzuty do nich, jak i do ciebie. Lecz zmienili się gdy ciebie nie było. Wtedy liczyłam się tylko ja. Pasowało mi to. Nie chciałam niczego zmieniać. Niestety ponownie wróciłeś do miasta i zaczęli się też tobą interesować.

Rozdział 7

16:20.  Świetnie. Nie zdążę. Obmyłam twarz i nałożyłam make-up.  Ładna. Uczesałam włosy i nałożyłam sweter i bordowe jeansy.  Po wykonaniu tych wszystkich czynności była godzina 16: 40 więc idealnie. Wyszłam szybkim krokiem z domu. Nie było zimno, ani ciepło tak w sam raz, idąc tak myślałam dlaczego ja do jasnej cholery sie zgodziłam na ten spacer. Jezeli on mi znowu będzie mówił o Danielle to nie wiem co mu zrobie. Po 10 min byłam w parku. Usiadłam na jednej z ławeczek i cierpliwie czekałam na chłopaka w lokach. "Chłopak w lokach" Fajnie brzmi.
-Nicole?- odwróciłam głowę w stronę głosu wymawiającego moje imię.
-Cześć.
-Długo czekałaś?
-Nie, tylko chwilkę.
-Przejdziemy się?
-Głównie od tego są spacery.
-Nicole,  to jest spacer na przeprosiny, więc przepraszam zachowałem sie jak dupek.
-Kontynuuj.
-Nie przesadzaj... Jak dupek i komplety egoista, nie myślałam, że to mogło by cię jakoś obrazić.
-hmm, co sie stanie jak przyjmę przeprosiny?
-Pójdziemy gdzieś na ciastko.- Zaśmiałam sie.
-A jeżeli nie?
-Zobaczymy.
-No cóż... Propozycja ciastka jest kusząca więc wybaczam ci i chodźmy.- Poprowadziłam Harrego w stronkę mojej ulubionej ciastkarni. Gdy weszliśmy do środka łatwo znaleźliśmy stolik przy którym usiedliśmy.
-Co zamawiasz? -Zapytał
-Tiramisu, a ty?
-Czekoladowe z jabłkami. - Po złożeniu zamówień Harry (tak jak sądziłam) zapytał mnie o Danielle.
-Harry, czemu się jej tak bardzo uczepiłeś?
-Nie uczepiłem się po prostu jestem ciekawy.
-Powiem ci coś, ale ty opowiedz mi cokolwiek o sobie.
-A co chcesz wiedzieć?
-Wszystko- W tym samym momencie przyszła kelnerka z ciastkami.
-Nazywam się Harry Styles, mam 21 lat, pochodzę z Homles Chapel...
-A coś o rodzinie?
-Mam siostrę Gemmę.- Po zjedzeniu naszych ciastek znów wyszliśmy na świeże powietrze.
-Teraz ty.
-A więc, opowiem ci początki przyjaźni z Dan. To była 2 gimnazjum. Na apelu każdy starał się wyglądać najlepiej jak może no, a ja taka zwykła kujonka z włosami spiętymi w kucyk nie przejmowałam sie tym, aż nie wyszłam przeczytać przemówienia. Wyszłam na środek ale oczywiście musiałam się potknąć. Zaliczyłam glebę na oczach całej szkoły. Czułam się okropnie ale wtedy Dan podeszła do mnie i pomogła mi wstać a potem przeżyć te kilka miesięcy... Teraz wiesz dlaczego tak jej bronię.
result-thumb-Wyobrażam sobie co mogłaś wtedy czuć.
-To nie wszystko,  jak już mówiłam w 2 klasie gimnazjalnej  byłam kujonką a co się z tym równa? Drwiny.  Pewnego dnia siedziałam jak zwykle przy pustym stoliku...

-E ty patrz! Chodźmy do niej! Siema pięknotko.
-Pięknotko haahhahahahaha- Podeszła do mnie grupa chłopców.
-Zostawcie mnie w spokoju- Złapałam książki i wstałam od stolika, ale jeden pociągnął mnie za rękaw.
 -Czekaj, dokąd to? Nie zdążyliśmy się  zaprzyjaźnić. Jaka szkoda...
 -HEJ! ZOSTAW JĄ!- Znikąd pojawiła się Dan.

Powiedziała jeszcze kilka słów ale nie pamiętam ich.
-Dupki.
-Wiem, więc widzisz dużo jej zawdzięczam. - Poczułam nagłe wibracje w kieszeni. Wyciągnęłam  telefon był to SMS od Dan.
-Harry, co powiedz na film?
-Może być.- Szliśmy w kierunku domu Danielle w pewnym momencie poczułam jak Harry owija swoją rękę w okół mojej tali. Nie zrzuciłam jej, nie odtrąciłam a przysunęłam sie i oparłam głowę o jego tors. W życiu bym o tym nie pomyślała, ale zmęczenie robi swoje.
-Harry... Ona kiedyś...
-Tak?
-Ona próbowała popełnić samobójstwo...
-Co?- Automatycznie mnie odtrącił.
-Dan... Ona chciała się zabić. Uratowałam ją. Raz. Blizny na rękach mówiły, że to nie było jedno chwilowe załamanie. Ona robiła to często, Harry często.- Na policzku pojawiły się dwie łzy które od razu starł Harry.
-Jak to się stało?
-Ją bolała to, że Louis jest na pierwszym planie, cholernie togo nienawidziła. Pewnego dania przyszłam do niej po zeszyt i wtedy... Harry ja nie mogę.
-Spokojnie ciiii... Mów powoli- Na policzkach pojawiało się coraz to więcej łez.
-A więc przyszłam po zeszyt, stanęłam przy drzwiach i zaczęłam dzwonić dzwonkiem... Nikt nie odpowiadał, więc weszłam sama. Pokierowałam się do jej pokoju... Ja naprawdę byłam przekonana, że mnie nie słyszy bo ma słuchawki w uszach, ale weszłam tak a ona... ona.. ona..- Rozpłakałam się na całego.
-Spokojnie Nikki, ciiii- Przytulił mnie a ja byłam mu szczerze za to wdzięczna.
-Ona  była w kałuży krwi! - Wykrzyczałam na jednym oddechu. Musiałam wyglądać jak desperatka.- Ale na szczęście żyła. Zadzwoniłam po karetkę. Nawet nie wyobrażasz sobie co ja wtedy czułam.
-Nikki,  odprowadzę cię do domu  a potem powiem że nie mogłaś przyjść...
-Nie, ja przyjdę tylko skocze do domu się trochę uspokoję idź tam sam.
-Ale...
-Umiem wrócić do domu
-Jak chcesz, to do zobaczenia.
-Do zobaczenia.

 Włącz tą piosenkę to czytania :)  



     To wszystko boli. Najpierw ta tragedia w rodzinie a potem Danielle. Jesteśmy dla siebie wszystkim       ale ona nie wszystkiego. Nie mogę tego zapomnieć. Danielle ma trudne życie, ale ja? Ja nie mam lepiej. Jak żyć ze świadomością tego, że o włos a nie miało by się rodziców?  Dan mówi, że ich nienawidzi ale gdyby oni zginęli załamałby się, a ja prawie to zrobiłam. Prawie się załamałam...
     
     Moi rodzice  pojechali do cioci której szczerze nie lubiłam, więc odpuściłam sobie ten "przemiły"
wyjazd. Jak zwykle cieszyłam się, że mam trochę spokoju i włączyłam głośną muzykę. Po około godzinie mój telefon zaczął wibrować. Nie odebrałam. To był błąd. Cholernie duży błąd. 

      Po jakimś czasie znowu telefon zadzwonił. Odebrałam. Okazało się, że moi rodzice mieli wypadek.
Strach przeszywający moje ciało był nie do opisania.  Od razu wsiadłam w autobus i pojechałam do szpitala. Byli mocno poobijani, na szczęście nic poważnego im nie było, ale najgorsze było to dlaczego mieli ten wypadek.

       Gdy  dowiedziałam sie dlaczego mieli wypadek poczułam się jak najgorsza osoba na tym świecie.
Mama powiedziała mi, że to ona dzwoniła gdy nie odebrałam. Ojciec zaczął martwić się czy coś mi się nie stało i patrzył ciągle na telefon... Nie zauważył, że zjeżdża na drugi pas i wtedy.... Zderzyli się z innym samochodem...