Uwaga!

poniedziałek, 13 lipca 2015

Rozdział 9

-Nie wierze.-Powiedział kiedy skończyłam swoją wypowiedź, schował twarz w dłonie. Nie kontrolowałam łez, które i tak spływały po moim policzku od początku, gdy powiedziałam pierwsze słowa. Pomimo złej widoczność, ja i tak widziałam jak Louis się załamywał. W końcu nie wiedział nic o tym co się ze mną działo. Nikt nie wiedział, że chciałam popełnić chociaż raz samobójstwo, oprócz Nicoli, która była cały czas ze mną. Nie wiem dlaczego, ale pękłam. Miałam nigdy mu nie powiedzieć prawdy, ale jednak mi nie wyszło. 
-Przepraszam.-Odpowiedziałam i złapałam go za dłoń.
-Nie to ja przepraszam. Nie wierze-zawahał się i kolejny raz wybuchł płaczem.-Nie wierze, że mogłem być takim idiotą. Jak ja mogłem tego nie zauważyć! -Krzyknął kolejny raz chowają twarz w dłonie. Wprawdzie nie sądziłam, że kiedykolwiek zobaczę go w takim stanie, jak teraz.-Przepraszam, na prawdę przepraszam! -wyszeptał, ale i tak usłyszałam.
-Louis, to ja powinnam cię przeprosić, bo to ja przez cały czas próbowałam ci się odpłacić...-przerwał mi.
-Nie Danielle, miałaś do tego prawo. Próbowałaś się przeze mnie zabić! przeze mnie.
-Ale do tego nie doszło. Louis na prawdę nie chciałam, znaczy nie myślałam, że kiedykolwiek w najmniejszym stopniu ciebie interesowałam. Widziałam jak się starasz przez ostatni czas i było mi ciebie żal, ale bałam się. Cholernie  bałam się, że gdy tylko odpuszczę znowu coś się zepsuje. A raczej bałam się ci wybaczyć, nie potrafiłam tego zrobić pomimo, że chciałam.- Powiedziałam wycierając łzy. 
-Miałaś za co mnie nienawidzić. Zrozumiem jeżeli mi nie wybaczysz, ale przepraszam na prawdę-po raz pierwszy spojrzał się na mnie przez długi czas.
-Louis już ci wybaczyłam i wiem, że nigdy nie zapomnę, to chcę, to naprawić-przytuliłam się do niego nadal łkając.
-To ja chce to naprawić i cholernie przepraszam.-Oddał uścisk i wpadłam na pomysł.
-Może zapomnijmy o tym i zróbmy jakąś grupową noc filmową? nie mam siły już płakać-wytarłam łzy i pociągnęłam nosem, odsuwając się od niego. Był to zły czyn, gdyż po chwili poczułam ostre pieczenie w nogach i wielki skurcz, syknęłam.
-To chyba dobry pomysł, ale nie ruszaj się-stwierdził kiedy zobaczył mój wyraz twarzy.-Może powinniśmy iść do szpitala?-zapytał troskliwie.
-Nie, nic mi nie jest :)
-Na pewno? -dopytywał się. Wyglądał koszmarnie, ale pewnie lepiej ode mnie.
-Tak, kurwa - poczułam kolejne ukucie. Odruchowo zacisnęłam oczy. 
- Właśnie widzę. Połóż się, ja przyniosę laptop i popcorn. - Tak jak powiedział to zrobiłam. Lou zniknął za drzwiami. Leżałam wpatrując się w sufit. Nogi bolały niemiłosiernie ale nic nie powiem , jak zawsze. On i tak ma dużo na głowie nie będę mu dokładać swoją głupią osobą. Jakieś 5 minut później Louis przyszedł z popcornem. Patrzył na niego jak na cud. Wybuchłam śmiechem.
- Kiedy ostatnio jadłes? 
- Niedawno ale chyba Horan zaraził mnie swoją miłością do jedzenia.-Zaśmiał się. Nie chciałam siać paniki ale słabo się czułam. , kręciło mi się w głowie. 
- Pójdę się napić wody, w tym czasie poszukaj filmu. Podniosłam głowę a ona zabolała mnie jeszcze bardziej. Pomimo piekielnego bólu w nogach podniosłam  się aby wstać.
-Dan, czekaj przecież nie możesz...Danielle? Danielle!!! - Oczy mi się przymrużyły, ugięły się kolana, a głowa rozbolała do maksymalnego stopnia. Świat zaczął wirować, opadłam bezwładnie na kanapę. Obraz był zamazany i nie słyszałam nic oprócz niewyraźnych dźwięków. Ktoś krzyczał i mną potrząsał a dalej była tylko ciemność. 
******
  
Białe sterylne miejsce. Kroplówka pikała  niedaleko mnie. Sama. Znowu. Westchnęłam cicho a po moim policzku poleciała samotna łza, ale jednak nie miałam siły jej zetrzeć. Przewróciłam powoli głowę na drugą stronę nie zważając na ból w każdej części ciała. Usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi i wchodzi do mojej sali. Nie byłam w stanie się już poruszyć, a byłam pewna, że to mogła być tylko pielęgniarka, która chce spytać mnie jak się czuje. Na pewno ją to nie interesowało, ale w końcu to jej praca, więc musi udawać, prawda? Usłyszałam, jak ktoś siada obok mnie na krześle. Czyżby ta pielęgniarka lubiła swoją prace? 
 -Kochanie, obudziłaś się?- zdziwiło mnie to, że ten głos nie należał to dziewczyny, ale to mojego starszego brata. Chciałam się poruszyć, aby zobaczyć, że to nie są jakieś moje urojenia. -Nie ruszaj się.-Dodał nagle, gdy zrozumiał co chciałam zrobić. Jednak to nie urojenia.
 -Nic mi nie jest.-Powiedziałam i szybko przełożyłam się na drugi bok. O dziwo nie poczułam wielkiego bólu.
-Wczoraj też tak mówiłaś.
-Co? To już kolejny dzień?-spojrzałam na zegarek. Faktycznie 9.15.-Kiedy stąd wyjdę?
-Lekarze muszę zbadać twoje nogi i przepisać coś na opuchliznę. -Nie prędko-pomyślałam. -Zaraz powinnaś dostać znieczulenie. -Powiedział, a ja miałam ochotę uciec do domu. Nie chce. Nie chce tutaj zostać! Szpitale to takie smutne miejsca pełne bólu, płaczu, oraz cierpienia.
-Nie możesz się ruszać.-Ostrzegł mnie po raz kolejny Louis.
-Czemu niby? Nic mi nie jest.-Próbowałam się z nim kłócić.
-Właśnie widzę. Wczoraj zemdlałaś, nie chcesz tego powtórzyć jeszcze raz, prawda?
-Nie...-Przyznałam szczerze.- Nie chce.- W tym oto momencie przyszła pielęgniarka i wyprosiła Louisa za drzwi. -Nie lubię igieł.-Dodałam znacząco.
-Ja nie lubię makaronu, ale się nie chwalę tym. Witam w prawdziwym, wrednym świecie.
-Może milej? -warknęłam na nią wkurzona jej zachowaniem. Kto normalny daje igłę komuś, kto jest taki wredny?
  Istnieje jeszcze jedna teoria. Możliwe, że mój mózg wysyła mi złe odczyty i przeplata słowa, ale to kompletnie się nie nadaje do potwierdzenia. Nie jestem chora, a tym bardziej nie psychicznie.
  Zamknęłam oczy, gdy tylko poczułam ucisk na zgięciu łokcja. Nie chciałam tego, ale wiedziałam, że się nie wywinę. Pielęgniarka nie mówiąc nic wyszła z pokoju i za nią wszedł Louis. Otworzyłam powoli oczy zdziwiona, że to wszystko tak szybko znikło. Przez chwilę czułam ból, ale po chwiki zaczynał się zmniejszać. Chłopak usiadł na swoim poprzednim miejscu i złapał moją dłoń. Niewiarygodne jest to, że jest teraz przy mnie. Zastanawiał mnie fakt co go tak zmieniło. Lecz nie zdołałam wydobyć z siebie tego pytania. Nie chciałam tego niszczyć. Nie teraz.