Uwaga!

sobota, 1 sierpnia 2015

Rozdział 10

   Nie mogłam się ruszać, ani nic robić. Przytłaczało mnie to, gdyż panująca w szpitalach atmosfera była strasznie nudna. Cały czas się leży na tych łóżkach i co? Nic. Szczerze nie powinnam tam marudzić, gdyż mogło być gorzej, ale no błagam! Musi coś się zaraz stać, albo wyląduje w kostnicy z nudów!  Ciekawiła mnie też jedna rzecz. Louis nie opuścił mnie nawet na sekundę. Ciągle przy mnie siedzi i mimo, że się nie odzywa to i tak tutaj jest. Myślałam, że mu w ogóle na mnie nie zależy. Żałuje, że ma taką siostrę, ale nie. On przebywa w tej samej sali szpitalnej co ja, obok mnie. Wprawdzie trochę dziwnie się czuje bo nigdy nie byliśmy tak długo w jednym miejscu, razem. Lecz zasady są po to, aby je łamać, prawda?
-Louis?-zapytałam lekko, a chłopak spojrzał się na mnie.
-Tak?-przybliżył krzesło do łóżka.
-Nudzi mi się.-Zaśmiał się. -To nie jest śmieszne. Nie ma nic co można byłoby zrobić. -Jęknęłam niezadowolona.
-To prawda, ale niedługo stąd wyjdziesz i nie będzie tak nudno.-Podrapał się po karku niezdecydowany i zakłopotany.
-Kiedy stąd wyjdę?-westchnęłam poprawiając lekko na łóżku. Leki zaczęły działać, więc nie czułam takiego potwornego bólu, ale te materace były takie twarde, że nie dziwie się, że trzeba leków, aby znieczulić ból. To jest dziwne. Dobra Danielle nie wchodź w ten temat niepotrzebnie.
-Może jutro. Danielle na prawdę tego nie wiem.-Odparł jeszcze bardziej zmieszany. Po raz kolejny jęknęłam niezadowolona.
-Jesteś sławny weź ich jakoś przekup.-Podsunęłam.
-Danielle!
-No co?-zaśmiałam się.-Dobry pomysł.
-Nie przekupię nikogo! Możesz tutaj siedzieć nawet miesiąc, gdy będziesz musiała. Masz mi  wyzdrowieć. -Uparł się.
-Lou, no proszę. Nudzi mi się!-zrobiłam skrzywdzoną minę.
-Nie, Danielle. Nie będę ryzykować.-Przewróciłam oczami, a później przeniosłam się na drugi bok.
-Nie obrażaj się na mnie, Danielle.-Czułam się tak, jakby się tym przejął. Czym?
-Nie mam co robić, to chociaż pozwól mi spać. Może zabije jakoś ten czas.-Wyszeptałam na tyle głośno, aby chłopak mógł to usłyszeć.
-Dobranoc skarbie.
-Dobranoc.
   Nie mogłam przez chwilę usnąć, ale po chwili odpłynęłam w krainę Morfeusza. Nienawidziłam tego uczucia odpływania. Czułam się wtedy taka bezbronna. Danielle, uspokój się. Nie jesteś bezbronna. Na pewno nie teraz...

 -Dan- Usłyszałam głos mojego brata. Podniosłam uśpione powieki.
-Hm?
-Obudź sie. jeszcze dziś wieczorem wyjdziesz że szpitala.
-Żartujesz?!
-...Myślałem że chciałaś stąd wyjść...
-No pewnie! Koniec tej nudy!- Lou zaśmiał sie a pielęgniarka pomogła mi wstać i spakowała 
moje rzeczy. 
-Jak to załatwiłeś?
-Użyłem moich znajomości.- Przecież mówił że nigdy tego nie zrobi... no ale mniejsza.
Dojechaliśmy do domu, w końcu.
- Poczekaj na mnie w salonie. Musimy porozmawiać.
-Uh, jasne.
Wziął moje rzeczy ze szpitala a ja poszłam w kierunku drzwi. Drzwi były otwarte. Jak to?
Weszłam do salonu, o dziwo nie miałam żadnych utrudnień z chodzeniem.
-Słuchaj, - Zaczął.- Nie chce już nigdy widzieć takich akcji. Jestem twoim cholernym bratem i mam obowiązek cie pilnować.
-Co? 
-Tyle czasu spędziłem siedząc przy tobie tam w szpitalu...- Powiedział bardzo chłodnym głosem, jak by miał wyrzuty.
-Nikt ci nie kazał...- Nie dokończyłam bo przerwał mi w pół słowa.
-Ale musiałem to zrobić dla reputacji! Co by pisało w gazetach jak bym tego nie zrobił?!
-Ty... To... wszystko  udawałeś?
-Oczywiście! Myślałaś że zależy mi na tobie i  na tym żebyśmy sie pogodzili?
-Ty chuju!  Ty chuju!! Nie chce cie znać!!


-Danielle? Wszystko w porządku?- Ktoś szarpnął mnie za ramie. Odwróciłam sie i zobaczyłam jego. Mojego pseudo brata. Zebrałam siły i krzyknęłam tak że usłyszeli mnie ludzie na korytarzu.
-TY IDIOTO! WYJDŹ STĄD NATYCHMIAST! NIE CHCE CIE ZNAĆ!- Na jego twarzy pojawiło sie przerażenie. Pielęgniarka wbiegła do sali z prędkością światła.
-Co sie dzieje?! - "On" nadal nic nie mówił. Co za ironia bo jeszcze chwile temu miał dużo do powiedzenia. Spojrzałam zabijającym wzrokiem na kobietę.
-Zabierz go stąd!- Zmarszczyła brwi i odwróciła sie do "niego" już nigdy nie wymówie jego imienia.
-Przepraszam, musi pan wyjść...
-Ale... ja...- Był w szoku.
-Prosze mi nie utrudniać.- Skinął głową i wyszedł. Gdy emocje opadły zauważyłam coś bardzo istotnego.  Dlaczego wyprowadziła go PIELĘGNIARKA? Byłam w domu tak? jeszcze przed chwilą tam byłam.  Więc jak to możliwe że jestem w szpitalu?! i  jeszcze... On mnie obudził a nie spałam. Moment... No nawet tak nie myśl! chociaż... nie to nie możliwe! JA SPAŁAM?! To tylko sen do cholery?! .... Co ja najlepszego zrobiłam?  O Boże. Sięgnęłam po telefon i wybrałam jego numer. Oby był jeszcze w szpitalu. Jak mogłam pomylić sen z jawą? 1 sygnał... 2 sygnał... 3sygnał... Odbierz!.... 
result-thumb-Siemka! Sorry że nie odbieram ale jestem zajęty... albo po prostu nie chce z tobą rozmawiać. Zadzwoń potem. -Włączyła sie automatyczna sekretarka. Świetnie. Nie czekałam jednak długo bo chwile potem oddzwonił .
-Danielle! co Ci sie stało? - Opowiedziałam mu wszystko.
-I naprawde mi przykro! ... Louis? Halo? Jesteś tam? - Cisza, wiedziałam  że sie nie rozłączył bo słyszałam jego oddech... - Odezwij sie no!- PIK PIK PIK... co? zerwał połączenie? Ale dłaczego? Mój telefon zawirował. to sms od Louisa. Zamurowało mnie. Nie sądziłam że tak to odbierze...
 result-thumb

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz