Wróciłam do domu. Na moje szczęście tego debila Louis'a nadal nie było. Zrobiłam sobie kanapki i rozsiadłam się na łóżku. W telewizji leciało jakieś marne Talent Show co przypominało mi o moim bracie. Do domu wróciła moja mama.
-Cześć skarbie!- przywitała się pogodnie.- Louis już wrócił?
-Nie- odpowiedziałam krótko. Cholernie wkurzało mnie to, że matka tak się o niego martwiła. Czasami mam wrażenie, że bardziej, niż o mnie. No ale co poradzić, on zawsze był "maminsynkiem" i zawsze będzie.
-Nie rozumiem czemu tak bardzo go nienawidzisz? Przecież nic ci nie zrobił. Jesteście rodzeństwem powinniście...
-Nie mów mi co powinniśmy!- przerwałam ze wściekłością i poszłam do swojego pokoju. Po jakimś czasie matka zawołała:
-Danielle! Chodź na obiad!- posłusznie zeszłam i usiadłam przy nakrytym stole. Zaczęłam powoli przeżuwać jedzenie.
-Hej wszystkim!- krzyknął Louis wchodząc do domu. O nie. Jeszcze go mi brakowało. Szybko chciałam dokończyć rozpoczęty posiłek. Lecz nie udało mi się bo wielce znany Louis Tomlinson wparował do kuchni, jak zwinna torpeda bez hamulców.
-Oo, Dan-powiedział radośnie na co dostałam odruchów wymiotnych.-Czemu nie zostałaś z nami w kawiarni ?-dodał na co ja wzięłam naczynie bo skończonym obiedzie i włożyłam do zmywarki. Podeszłam do niego z sztucznym uśmiechem.
-Temu, bo ja nie zadaje się z takimi palantami jak ty i ten twój ''wielki''-zrobiłam cudzysłów w powietrzu- zespół, a teraz pozwól, że pójdę i już nie będę musiała na ciebie się gapić bo mam odruchy wymiotne.Dziękuje.-powiedziałam mu prosto w twarz, a mu znikł ten wielki uśmieszek z twarzy. Wyszłam z kuchni i kierowałam się w stronę swojego wielkiego pokoju. Chwyciłam za telefon. Napisałam do Nikki:
Jak przeczytałam ostatnią wiadomość położyłam telefon na łóżku i podeszłam do wielkiej szafy.
-No wejdź tam-powiedziałam śmiejąc się z mojego jakże głupiego brata, który po chwili zaczął krzyczeć.
-Aaa, jestem w Narni! ej! czekaj, a gdzie są drzwi? oszukałaś mnie! tu nie ma żadnych drzwi, a tak bardzo chciałem spotkać krasnoludki-powiedział smutny i wyszedł z mojej szafy. Podeszłam do niego i przytuliłam.
-Jeszcze zobaczysz, musisz w to uwierzyć i się nie poddawać. Uda Ci się..Wierze w to. Tak samo wierze, że kiedyś zostaniesz tym sławnym piosenkarzem. Marzenia się spełniają. Wystarczy wierzyć i walczyć....
Łza mi poleciała na samo wspomnienie. Miałam wtedy zaledwie 4 latka. Byłam wiele mądrzejsza. Louis był dla mnie jak przyjaciel .On wtedy miał chyba jakieś 8 lat czy 9.
Jego marzenia się spełniły, a moje nie. Może to niesprawiedliwe, ale on zawsze ma to co chce.No dobra, nie będę się użalała nad sobą. Otarłam tą jedną, a za razem pierwszą łzę od jakiegoś roku.Tak, rzadko kiedy płacze. Raczej jestem jedną z tych twardych.
***
Już od 32 minut szukam sukienki na imprę, ale nie mogę znaleźć. Usłyszałam jak ktoś puka. Po chwili ten debil stał koło mnie.
-Ej, czemu ty mnie tak nienawidzisz?-zapytał próbując mnie przytulić. Haha i on ma czelność jeszcze chcieć mnie przytulać? hahah, szybko się oderwałam i zmroziłam go wzrokiem. Na co jego mina jeszcze bardziej zesmutniała. Wróciłam to poprzedniego zadania, czyli szukania sukienki albo przynajmniej jakiegokolwiek ciuchu.-Proszę, chce przynajmniej wiedzieć co zrobiłem źle i czy mogę to jeszcze naprawić?-zapytał, ale nawet nie chce mi się odpowiadać. Cały czas nie mogłam znaleźć tej jebanej sukienki. Zaczęłam latać półkach.
-Kurwa!-krzyknęłam rozrzucając ciuchy w każdy zakamarek pokoju.
-co się stało?-zapytał udając przestraszonego. Ja na jego miejscu bym zaczęła się ryć. Nie wiem czemu on w ogóle zaczął się o mnie 'martwić' haha.-Dani to nie jest śmieszne..
-A kto powiedział, że jest?! no tak, dla ciebie wszystko jest śmieszne związane ze mną-powiedziałam i nie przestałam szukać rzeczy na imprezę. Super spóźnię się przez tego dekla.
-Danielle, proszę-powiedział na co odwróciłam się do niego przodem i skrzyżowałam ręce na piersiach.
-odpowiesz mi na chociaż jedno pytanie-zapytał, a w głosie miał coś w potopię smutku?
-Co? tylko szybko bo muszę zacząć się szykować-powiedziałam nie zwracając uwagi na przepełniający go smutek? tak wydawał się jakiś inny. Dobra, to nie moja sprawa.
-Dan.Jesteśmy rodzeństwem i rozumiem. Mieliśmy wiele sprzeczek. Kłótni. Może nie wiem czemu ty taka dla mnie jesteś. Chce naprawić to, chociaż ty nadal nie dajesz mi szans. Chce wiedzieć tylko jedno, a konkretnie co takiego zrobiłem? -zapytał, na co zrobiło mi się go żal. Może i go nienawidzę, ale on też ma uczucia, które zapewne teraz ranie.
-Może i jest mi Cię -Dan musisz być twarda.-Spójrz w przeszłość to się dowiesz, a teraz proszę wyjdź bo na serio zaraz się spóźnię- pisłam, jak tylko zobaczyłam, że jest 16:57. Szybko wyciągnęłam z szafy rurki i luźny sweterek. On widząc, że jestem zajęta. Wyszedł. Na serio jest mi go żal. Poszłam do łazienki i wzięłam letni prysznic żeby postawił mnie na nogi. Po pięciu minutach zakręciłam wodę i wyszłam z jakże lśniącej kabiny. Wytarłam się dokładnie i założyłam wcześniej naszykowane ciuchy. Zrobiłam lekki makijaż, który idealnie pasował do stroju. Włosy rozczesałam i związałam w luźnego koka. Gotowe. Nawet nieźle mi wyszło. Poszłam do pokoju i pierwsze co zrobiłam to spojrzałam na zegarek. 17:12. No i z czasem nieźle. Wzięłam torebkę, do której najpierw wsadziłam telefon, pieniądze i najpotrzebniejsze rzeczy. Gotowa zeszłam na dół. Przed wyjściem zatrzymałam się i krzyknęłam, że idę na imprezę po czym przekroczyłam próg domu. Do Nikki nie miałam daleko, więc po jakiś 15 minutach doszłam. No i jeszcze to przed czasem. Lekko nacisnęłam dzwonek do drzwi i po chwili przyjaciółka stała na przeciwko mnie. Była ubrana w to. Jak zawsze wyglądała lepiej ode mnie. Przytuliłam ją na przywitanie.
-Gotowa?-zapytałam odrywając się od dziewczyny. Ona tylko poszła do podajże salonu i wróciła z torebką w ręce.
-Tak, gotowa-zaśmiała się i ruszyliśmy do najlepszego klubu w całym mieście.
Nicole.
Stałyśmy przed klubem, a ja nadal nie byłam pewna. Przeczucia jakie mnie opętały nie dawały mi spokoju. A jeśli coś się stanie? dobra Nikki, uspokój się. Po tych słowach jako pierwsza weszłam do wielkiego budynku. Dan pierwsze co zrobiła to poleciała do baru. No nic, poszłam za nią i usiadłam na wielkim krześle.
-Kurwa!-krzyknęłam rozrzucając ciuchy w każdy zakamarek pokoju.
-co się stało?-zapytał udając przestraszonego. Ja na jego miejscu bym zaczęła się ryć. Nie wiem czemu on w ogóle zaczął się o mnie 'martwić' haha.-Dani to nie jest śmieszne..
-A kto powiedział, że jest?! no tak, dla ciebie wszystko jest śmieszne związane ze mną-powiedziałam i nie przestałam szukać rzeczy na imprezę. Super spóźnię się przez tego dekla.
-Danielle, proszę-powiedział na co odwróciłam się do niego przodem i skrzyżowałam ręce na piersiach.
-odpowiesz mi na chociaż jedno pytanie-zapytał, a w głosie miał coś w potopię smutku?
-Co? tylko szybko bo muszę zacząć się szykować-powiedziałam nie zwracając uwagi na przepełniający go smutek? tak wydawał się jakiś inny. Dobra, to nie moja sprawa.
-Dan.Jesteśmy rodzeństwem i rozumiem. Mieliśmy wiele sprzeczek. Kłótni. Może nie wiem czemu ty taka dla mnie jesteś. Chce naprawić to, chociaż ty nadal nie dajesz mi szans. Chce wiedzieć tylko jedno, a konkretnie co takiego zrobiłem? -zapytał, na co zrobiło mi się go żal. Może i go nienawidzę, ale on też ma uczucia, które zapewne teraz ranie.
-
-Gotowa?-zapytałam odrywając się od dziewczyny. Ona tylko poszła do podajże salonu i wróciła z torebką w ręce.
-Tak, gotowa-zaśmiała się i ruszyliśmy do najlepszego klubu w całym mieście.
Nicole.
Stałyśmy przed klubem, a ja nadal nie byłam pewna. Przeczucia jakie mnie opętały nie dawały mi spokoju. A jeśli coś się stanie? dobra Nikki, uspokój się. Po tych słowach jako pierwsza weszłam do wielkiego budynku. Dan pierwsze co zrobiła to poleciała do baru. No nic, poszłam za nią i usiadłam na wielkim krześle.
***
Danielle piła kieliszek za kieliszkiem. Trochę mi przypomina zdesperowanego chłopaka, którego rzuciła dziewczyna. W tym wypadku wygląda jakby chłopak ją rzucił. No nic, musi przestać.
-Danielle, czy ty przypadkiem nie przesadzasz?-zapytałam się dziewczyny, która kolejny raz zamówiła drinka.
-Nie, a co?-wiedziałam, że albo powie, że nie przesadza, albo zapyta się .
-Zostaw ten kieliszek! - zażądałam. Wypiła do końca alkohol z kieliszka ale już nie zamówiła następnego.
-Chodź na parkiet. -Wmieszałyśmy się w tłum i zaczęłyśmy podrygiwać w rytm muzyki.
*godzinę później*
Do Dan przykleił się jakiś mocno napakowany facet.
-Może pójdziemy do mnie?- zaproponował jej bez żadnej gry wstępnej.
-Spadaj kutasie!- zwróciła się to tego typa. Na kilometr było od niego czuć alkohol i papierosy.
-Do mnie się tak nie mówi!- warknął i złapał ją za podbródek.
-Ej zostaw ją!- teraz i ja zabrałam głos.
-Ty się laluniu nie wtrącaj!- Odepchnął mnie tak mocno, że upadłam. Moja przyjaciółka się wkurzyła.
-Słuchaj śmieciu! Weź wypierdalaj i kurwa zostaw mnie i moją przyjaciółkę w spokoju!
-haha ty nie będziesz mi mówić co mam robić! A teraz zabieraj swoje rzeczy i jedziemy do mnie się zabawić!- Danielle go spoliczkowała. On mocno się wkurwił i uniósł pieść by ją uderzyć. Krzyknęła przerażona
-Jak nie będziesz grzeczna to źle się dla ciebie skończy!- Zagroził a ja kompletnie nie wiedziałam co robić. Najgorsze było jednak to, że ludzie patrzyli się i nawet nie ruszyli palcem, aby pomóc. Zdesperowana złapałam telefon Dan i wyszukałam w jej telefon. Zrobiłam coś co wydało mi się w tamtym momencie na miejscu, czyli zadzwoniłam do brata Danielle- Louis'a.
-Hallo? Louis?- zapytałam
-Tak. Danielle to ty?
-nie jestem jej przyjaciółką. Jesteśmy w klubie i... i.. i taki jeden typ się do niej przystawia i grozi, że ją pobije jak nie pójdzie z nim do łóżka! Ja nie wiem co robić...- rozpłakałam się
-Spokojnie.- próbował mnie uspokoić przez telefon.- jak ci na imię?
-Nikki- odpowiedziałam łkając.
-Zaraz tam będę!- Podałam mu adres i się rozłączyłam. Zerknęłam w stronę Dan. Ten typ właśnie ją obściskiwał.
-Puść ją!- Krzyknęłam. Gościu oderwał się od niej.
-Mówiłem żebyś się odpierdoliła suko! Dobra koniec tej sielanki! Idziemy do mnie dziwko.-pociągnął ją w stronę wyjścia. Ja starałam się robić wszystko żeby to opóźnić.
Danielle
Szczerze? nigdy nie czułam się tak przerażona! Czemu do chuja wszyscy stoją i się patrzą? Ten zbok zaczął ciągnąc mnie w stronę drzwi i nagle stało się coś, co nigdy w życiu by mi nie przyszło na myśl. W drzwiach stanął mój wielce szanowny brat. Nie wiem co on tu robi, ale chyba po raz pierwszy w życiu ciszyłam się na jego widok. Podbiegł do mnie i wymierzył zboczonemu typowi cios w nos. Puścił mnie.
-Danielle! Danielle! chociaż raz w życiu mnie posłuchaj! Zbierz Nikki i uciekajcie! Ja tu zostanę!- Posłusznie pociągnęłam Nikki za rękę i zaczęłyśmy się przepychać w kierunku wyjścia. Odwróciłam się. Louis i ten typ nawalili się. Louis przegrywał. Zboczony typ do mnie podbiegł, ale mój brat po raz kolejny mu przeszkodził.
-Danielle, czy ty przypadkiem nie przesadzasz?-zapytałam się dziewczyny, która kolejny raz zamówiła drinka.
-Nie, a co?-wiedziałam, że albo powie, że nie przesadza, albo zapyta się .
-Zostaw ten kieliszek! - zażądałam. Wypiła do końca alkohol z kieliszka ale już nie zamówiła następnego.
-Chodź na parkiet. -Wmieszałyśmy się w tłum i zaczęłyśmy podrygiwać w rytm muzyki.
*godzinę później*
Do Dan przykleił się jakiś mocno napakowany facet.
-Może pójdziemy do mnie?- zaproponował jej bez żadnej gry wstępnej.
-Spadaj kutasie!- zwróciła się to tego typa. Na kilometr było od niego czuć alkohol i papierosy.
-Do mnie się tak nie mówi!- warknął i złapał ją za podbródek.
-Ej zostaw ją!- teraz i ja zabrałam głos.
-Ty się laluniu nie wtrącaj!- Odepchnął mnie tak mocno, że upadłam. Moja przyjaciółka się wkurzyła.
-Słuchaj śmieciu! Weź wypierdalaj i kurwa zostaw mnie i moją przyjaciółkę w spokoju!
-haha ty nie będziesz mi mówić co mam robić! A teraz zabieraj swoje rzeczy i jedziemy do mnie się zabawić!- Danielle go spoliczkowała. On mocno się wkurwił i uniósł pieść by ją uderzyć. Krzyknęła przerażona
-Jak nie będziesz grzeczna to źle się dla ciebie skończy!- Zagroził a ja kompletnie nie wiedziałam co robić. Najgorsze było jednak to, że ludzie patrzyli się i nawet nie ruszyli palcem, aby pomóc. Zdesperowana złapałam telefon Dan i wyszukałam w jej telefon. Zrobiłam coś co wydało mi się w tamtym momencie na miejscu, czyli zadzwoniłam do brata Danielle- Louis'a.
-Hallo? Louis?- zapytałam
-Tak. Danielle to ty?
-nie jestem jej przyjaciółką. Jesteśmy w klubie i... i.. i taki jeden typ się do niej przystawia i grozi, że ją pobije jak nie pójdzie z nim do łóżka! Ja nie wiem co robić...- rozpłakałam się
-Spokojnie.- próbował mnie uspokoić przez telefon.- jak ci na imię?
-Nikki- odpowiedziałam łkając.
-Zaraz tam będę!- Podałam mu adres i się rozłączyłam. Zerknęłam w stronę Dan. Ten typ właśnie ją obściskiwał.
-Puść ją!- Krzyknęłam. Gościu oderwał się od niej.
-Mówiłem żebyś się odpierdoliła suko! Dobra koniec tej sielanki! Idziemy do mnie dziwko.-pociągnął ją w stronę wyjścia. Ja starałam się robić wszystko żeby to opóźnić.
Danielle
Szczerze? nigdy nie czułam się tak przerażona! Czemu do chuja wszyscy stoją i się patrzą? Ten zbok zaczął ciągnąc mnie w stronę drzwi i nagle stało się coś, co nigdy w życiu by mi nie przyszło na myśl. W drzwiach stanął mój wielce szanowny brat. Nie wiem co on tu robi, ale chyba po raz pierwszy w życiu ciszyłam się na jego widok. Podbiegł do mnie i wymierzył zboczonemu typowi cios w nos. Puścił mnie.
-Danielle! Danielle! chociaż raz w życiu mnie posłuchaj! Zbierz Nikki i uciekajcie! Ja tu zostanę!- Posłusznie pociągnęłam Nikki za rękę i zaczęłyśmy się przepychać w kierunku wyjścia. Odwróciłam się. Louis i ten typ nawalili się. Louis przegrywał. Zboczony typ do mnie podbiegł, ale mój brat po raz kolejny mu przeszkodził.
-Odwal się kurwa od niej skurwysynie!- wrzasnął Louis. Dostał on po raz kolejny z pięści w twarz. Umięśniony facet podszedł do mnie, a ja ze strachu nawet się nie ruszyłam. Uderzył mnie czymś w głowę i straciłam przytomność...
====================================
Na wasze życzenie jest kolejny rozdział. Dziękujemy wam za dużą ilośc wyświetleń i za komentarze!! nawet nie wiecie jak to nas motywuje do pracy! Dziękujemy!
====================================
Na wasze życzenie jest kolejny rozdział. Dziękujemy wam za dużą ilośc wyświetleń i za komentarze!! nawet nie wiecie jak to nas motywuje do pracy! Dziękujemy!