Uwaga!

piątek, 20 marca 2015

Rozdział 4

"Chciałabym zobaczyć, że Ci zależy. Że z ogromnym przejęciem starasz się odzyskać moje zaufanie. Że każdy dzień traktujesz jak walkę o zabicie mojej obojętności do Ciebie. Chciałabym Ci wybaczyć."
Danielle.
-Kawy... Kawy...-  Szafek w pizdu ale nigdzie tej kawy nie ma.
-Kawa się skończyła.- Usłyszałam śmiech za sobą.
-Och Theo... Nie wiedziałam, że jesteś porannym ptaszkiem.- Zaśmiałam się i ja.
-Mam w sobie wiele "ptaszków"- Zmarszczyłam brwi na ten żałosny podtekst seksualny. Wzruszyłam ramionami i zabrałam się za robienie kanapek.
-Sera też nie ma?- jęknęłam zaglądając do lodówki.
-No rozumiesz ja na zakupy nie chodzę, mam ważniejsze rzeczy do roboty.-
-Tak? Niby jakie?- prychnęłam.
-Nooo...- W tym momencie wpadła do kuchni Nikki. Zrobiła do nas dziwną mine.
-Hej, czy ja was za często razem nie widuje?
-Hahahhaa chciałabyś.
-Dobra Dan, szykuj sie bo jedziemy.
-Gdzie znowu?
-Na jogę.
-Ale ja sie nigdzie nie zapisywałam.
-No i od tego masz mnie :)
-Ja też się będę zwijał.- Theo uśmiechnął się do mnie czule i wyszedł z kuchni. Aż za czule.
-A ty to niby gdzie?- Krzyknęła Nikki.
-Do kolegi, mamo.-Nic przewróciła oczami.
Nicole.
Szybko wyciągnęłam ubrania z szafy i wrzuciłam do torby a następnie ubrałam się w luźne ale ładne ciuchy
i zeszłam na dół poczekać na Danielle przy drzwiach. Gdy zeszła wyglądała tak
-Co masz taką mine jak byś szła na skazanie?
-Bo na nie ide.
-Co?
https://igcdn-photos-f-a.akamaihd.net/hphotos-ak-xfp1/t51.2885-15/10576221_363716493776917_399579835_n.jpg
-Przecież muszę wrócić DO DOMU po rzeczy.
-No tak. Nie pomyślałam.
-Dobra, miejmy to już za sobą. -Wsiedliśmy do auta mojego  taty (który nas podwoził żeby nie było xD) i pojechaliśmy pod dom Danielle.
-Pójść za ciebie?
-A mogłabyś?
-No pewnie.-Wysiadłam z samochodu i ruszyłam w kierunku drzwi. Nacisnęłam na dzwonek i już po chwili otworzyła mi mama Dan.
-O  Nicole! Gdzie Danielle?
-Została w samochodzie.- Przez chwile zastanawiałam się, czy kłamać ale postanowiłam, że nie.- Przyszłam po kilka ubrań Dan bo jedziemy na jogę
-Um, tak zapraszam.- Pobiegłam schodami do jej pokoju. Zaczęłam szukać jej ubrań, gdy nagle ktoś wszedł do pokoju.
-Danielle musimy.... O Nikki.- To był Lou.
-Hej Louis.
-Jakie tam "Louis" mów mi Tommo albo Lou.
-Ok "Tommo".
-A więc co robisz w pokoju mojej siostry?
-No cóż... Szukam jej ubrań, zresztą już znalazłam.
-Chodź przedstawie cię chłopakom.
-Eeeeee komu?
-Chłopakom z zespołu. No chodź.- Pociągnął mnie za rękę. Zaprowadził do pokoju w którym siedziało 4 chłopaków. Spojrzeli na mnie z zaciekawieniem.- Chłopaki to jest Nikki, Nikki to jest od lewej Liam, Harry, Zayn i Niall.
-Hej miło mi was poznać.-Uśmiechnęłam się do nich.  Zaprosili mnie żebym usiadła z nimi i powiedziała coś o sobie.- Było by fajnie ale już muszę lecieć- Zauważyłam te błagające oczka Harrego postanowiłam 5 min zostać, powiem że nie mogłam bluzki znaleźć.-No dobrze, ale tylko na chwilę.
-A więc skąd znasz naszego Tomma?
-ahahhaha to trochę straszna historia...
-Straszna?
-Haha tak no bo-Nie zdążyłam nic więcej powiedzieć  bo w progu drzwi stanęła Dan.
-Tak to się teraz szuka bluzki?
-Dan ja tylko na chwilę...
-Cicho siedź! Wiesz jak bardzo go nienawidzę i całej tej jego bandy, a ty sobie spokojnie i wesoło z nimi siedzisz?! Co weedend do ciebie przychodzę i nocuje żeby go na oczy nie widzieć więcej razy, niż muszę, a moją kurwa przyjaciółka razem się z nim świetnie bawi!!
-Dan przesadzasz! My tylko chwile rozmawialiśmy.
-Tak, to prawda chcieliśmy ją bliżej poznać...- Odezwał się Harry.
-Ją? Chcieliście ją bliżej poznać.?- W tym momencie myślałam że sie rozpłacze. -Świetnie, no to się poznawajcie.- Powiedziała i wyszła z pokoju trzaskając drzwiami.
-Woha! Co to było?- zaśmiał się Zayn, ale ja go tylko zmroziłam wzrokiem i pobiegłam za nią
Danielle
Czemu nikt nigdy MNIE nie chce poznać, czemu nikt mnie nie podziwia, nie jest dumny? Bo są kurwa zajęci "poznawaniem"  innych kim nie jestem ja.
-Danielle zaczekaj!!- Nie raczyłam się odwrócić.- No Dan!- Złapał mnie za ramię.
-Zostaw!- Syknęłam.-Chcę być sama.
-Dan... Wiesz, że nie robiłabym nic co by się tobie nie podobało, jeżeli nie chcesz żebym z nimi rozmawiała to zrozumiem.
-Nie chce.
-No i już nie będę. -Spojrzałam niepewnie na nią.- A teraz opowiesz mi co za
szał ci odbił?
-Chodźmy na jogę już...- Odpowiedziałam i ruszyłam przed siebie.
-Nie odpowiedziałaś mi na pytanie!
-Zrozum mnie, nie jestem jeszcze gotowa na powiedzenie wszystkiego.- Theo... Jemu nie powiedziałam wszystkiego ale mimo to czuję, że źle że on wie a moja kumpela nie...
-Wiesz, że możesz mi zaufać?
-Wiem.
-To czemu nigdy nie opowiadałaś mi o swoim bracie, co się stało. Tylko zawszę zmieniałaś temat?-usłyszałam rozczarowany ton przyjaciółki, ale jednak nadal nie jestem gotowa na to wszystko. To wszystko za bardzo boli, aby tak wszystkim to opowiadać i można mnie wziąć za kretynkę, ale taka prawda. Po prostu potrzebuje czasu. Muszę sama to wszystko przejść, a nie.
-Bo potrzebuje czasu. Nie potrafię nikomu o tym mówić bo zawsze coś kręcę albo kłamie. Po prostu nie jestem jeszcze gotowa i sama muszę się z tym zmierzyć. -Czułam jak z każdym słowem w moim gardle tworzy się wielka kula, która uniemożliwia mi normalne mówienie.
-Rozumiem, ale nie możesz go tak traktować. Przecież widzisz, że się stara. Mu nie jest łatwo bo w ogóle nie wie co zrobił, a ty nie chcesz mu powiedzieć. To nie fair w stosunku do niego.
 -A myślisz, że on działał fair w stosunku do mnie? To nie moja wina, że zapomniał co mi robił. - Byłam już w stanie krytycznym i o mały włos nie krzyknęłam na Nicole. Nie chce za nic w świecie ją stracić, a tym bardziej teraz. Ona mi pomaga, ja jej pomagam. Zawsze jesteśmy razem i nie wyobrażam życia bez niej. A może raczej nie chce wyobrazić?
-Ale Dan przecież możesz być mądrzejsza i chociaż z nim pogadać, a nie.
-Nie! Świętnie teraz trzymasz jego stronę. -Zacisnęłam dłonie w pięść i miałam ochotę rozwalić wszystko co stanęło mi teraz na drodze.
-Nie trzymam jego strony! Po prostu chce wam obojgu pomóc!
Ona również podniosła głos.
-Wiesz co? Idź sama na tą jogę chce w końcu pobyć sama.Pa-Powiedziałam przytulając ją na pożegnanie i zmieniłam kierunek i szłam teraz w kierunku łąki. Odwróciłam się i ujrzałam Nic stojącą jak słup w tej samej pozie. Widać, że była zszokowaną. Też patrzyła na mnie. Pomachałam jej i odwróciłam się, po czym zaczęłam biec. Biegłam tak szybko jak tylko moje wysportowane nogi na to pozwoliły i już bo godzinie szybkiego biegu bez żadnego zastanowienia rzuciłam się na zieloną trawę. Kochałam takie miejsca. Z daleka od ludzi. Tego miejsca nikt nie zna.
 Zielona trawa, gdzieniegdzie stare drzewa, kilkanaście metrów dalej duży ciemny las, a w okolicy żadnych domków, z daleka od miasta, od wsi. W promilu 20 kilometrów nie ma w ogóle życia. Raz jak tutaj byłam (rzadko się to stawało, gdyż to jest na drugim końcu miast, a raczej za miastem) widziałam stare opuszczone miasto.  Nie bałam się tutaj siedzieć. Czego niby? Nikt mnie nie porwie bo nie raz tutaj spałam i dzisiaj też mam taki zamiar.
  Wyłączyłam telefon, aby nikt nie przeszkodził mi w patrzeniu się w chmury i myśleniu. Szczerze to moje ulubione zajęcie. Inni by się nudzili, a ja właśnie nie. To taka moja mała chwila oderwania się od świata. W gruncie rzeczy mogłabym tutaj przychodzić często, ale nie chce mi się tego robić. Przebiegnięcie 20 km w taki upał to spory wysiłek, a w szczególności, że mam przy sobie tylko butelkę wody, ciuchy na zmianę, telefon, mp3, gumy do żucia i jeszcze jakieś słodycze, a raczej na tym nie ujadę całą noc, a plecak jest zbyt ciężki aby z nim ciągle biegać. Wiec postanowiłam, że zawartość torebki schowam w skrytce, w drzewie, o której tylko ja wiem. Jak zaplanowałam tak też zrobiłam. Wzięłam lekki już plecak i z włączyłam telefon, aby posłuchać piosenek w czasie biegu. Włączyłam Do-Heaven i mogłam zacząć biec. Biegłam tak samo szybko jak wtedy i już po ponad godzinie byłam przed sklepem.
-No świetnie- Odparłam kiedy zauważyłam auto rodziców na parkingu supermarketu. Jeszcze mi ich brakowało. Nie dość, że jestem cała czerwona, spocona to jeszcze zapewne spotkam Louisa. Przez chwile zastanawiałam się, czy aby na pewno wejść. W końcu co mogą mi zrobić? Przeszłam przez obrotowe drzwi i zaczęłam się kierować w kierunku stoiska z chlebem i wzięłam dwie moje ulubione bułeczki, a później wzięłam jakieś cienkie parówki (XD) i cole.
-Fajnie będzie mi się biegło-Odparłam sama do siebie po cichu i zaczęłam się kierować do kasy, ale na nieszczęście spotkałam całą bandę razem z Louis'em. Świetnie. Przeminęłam ich obojętnie i chciałam iść, w kierunku kasy, ale Louis jednak mnie zauważył.
-Danielle? -usłyszałam ochrypły głos i tym razem się odwróciłam.
-hmm? Coś się stało? -nie wierze w to. Dwie godziny biegów sprawiły, że od razu wszystko mi przechodzi. W ogóle nie byłam wściekła, wręcz przeciwnie. Co się dzieje ?
-Czemu nie jesteś z Nicole?
-Trochę się, tak pokłóciliśmy  -Odpowiedziałam jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. - A wy co robicie w sklepie? -Palnęłam jak głupia.
-Zakupy nie widać? -odpyskował chłopak w lokach na co od razu pogorszył mi się humor.
-Nie no ślepa jestem. Przepraszam- Warknęłam na niego i od razu poszłam do kasy nie patrząc już za krzykami Louis'a.
-Musiałeś do jasnej cholery?!- usłyszałam jak Louis krzyknął na niego, a ja od razu miałam ochotę się z nich śmiać.
Zapłaciłam za swoje zakupy i od razy, gdy wyszłam ujrzałam jak Louis idzie z zakupami w moją  stronę, a może raczej w stronę auta.
-Danielle zaczekaj! -Usłyszałam ponownie jego głos, ale już nie miałam zamiaru być miła. Niech ten pieprzony zbok w lokach mnie najpierw przeprosi to może. Dobra to i tak nic nie zmieni bo moja niechęć do Louis'a ponownie wróciła. Odwróciłam by tylko zmrozić ich wzrokiem i od razu zaczęłam biec w dobrze znanym już kierunku. Biegłam jeszcze szybciej niż wcześniej.
 Louis się poddał i nie jechał w moją stronę, więc mogłam trochę zwolnić.
-Kiedy ja nabrałam takiej kondycji? -zaśmiałam się już na miejscu. Było cholernie ciemno, ale to mi nie przeszkadzało. Wspięłam się na wysokie drzewo i rozłożyłam koc na najgrubszej gałęzi. Aż dziwne, że ona jest taka szeroka, że pomieściłaby trzy osoby. Położyłam plecak jako poduszkę i opięłam się bluzą próbując zasnąć bo męczącym dniu.

  Hejka, pragnę was serdecznie oznajmić, że ja i Wiki wróciliśmy po długim okresie ''zawieszenia'' bloga. Przepraszamy, że tak nagle, ale tak już to wyszło. No nic. Tak jak pod każdym praktycznie poście.  Jeżeli rozdział Ci się spodobał pozostaw po sobie jakiś ślad, nawet jeżeli nie to bardzo proszę o opinie i negatywne komentarze co według was jest tutaj błędem ( Nie bierzcie pod uwagę krótkiego czasu Danielle w biegu przez 20 km, nie mogłam inaczej tego zrobić bo inaczej w dzień by nie przebiegła xD Więc to akurat pomińcie proszę xd ) Oczywiście przepraszamy za jakiekolwiek błędy ortograficzne jak i stylistyczne. Rozpisałam się trochę, ale wiadomo to jak na pierwszy rozdział od bardzo dawna xD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz